niedziela, 1 września 2013

syreny

No właśnie, syreny alarmowe.
Siedzę sobie z maseczka na twarzy pochłonięta obieraniem dwudziestego piątego ziemniaka, ewentualnie jestem w trakcie Bardzo Ważnej Służbowej Rozmowy i nagle bam! rozlega się wycie.
Niewiadomo skąd.
Niewiadomo gdzie.
I niewiadomo PO CO.

Pierwsze sekundy reakcji to myśl -  o jeżu wszyscy zginiemy.
Sekundy kolejne - hmmm, na P.O. była przecież tabelka z sygnałami, jeden krótki dwa długie to chyba chlor...hmmm...

i tak sobie siedzę i obieram i rozmyślam i niewiem czy już umarłam,czy mam biec do schronu (i czy w maseczce -  bo jak ginąć to pięknym, czy bez? i w ogóle GDZIE ten schron!!)

myśl trzecia - a moze to jakieś dożynki, święto Kota albo międzynarodowa defilada jamników?

czas leci a ja obieram, syrena wyje.

myśl czwarta -  nieee no gdyby to był nalot to już dawno byłoby po wszystkim
myśl piąta -  a może włączę radio? Może tam krzyczą ze wojna, że kosmici, że koniec świata? a ja tu sobie obieram spokojnie, kompletny ignorant rzeczywistości -  bez telewizji, radia, abonamentu i elementarnej wiedzy (bo kto np. jest prezydentem Krakowa?)

czas leci, ziemniaki się skończyły
syrena milknie
niebo dalej niebieskie
trawa zielona
chyba nic się nie stało

O co w tym wszystkim chodzi?